sobota, 18 sierpnia 2012

Hej do diaska, lecimy nad Nazca czyli "Małe samoloty i pełne galoty 2" ;-)


Z pustyni koło Huacachiny przenieśliśmy się na pustynię koło Nazca. Nazwa Nazca była nam znana jeszcze przed rozpoczęciem podróży i umieściliśmy ją na liście rzeczy do zobaczenia już na samym początku prac nad naszą trasą. Płaskowyż Nazca znany jest ze swoich tajemniczych linii, które powstały ponad 2000 lat temu na terenie o wielkości ok. 700 kilometrów kwadratowych. 

Żeby zobaczyć linie w pełnej okazałości trzeba unieść się nad powierzchnię ziemi na pokładzie jednego z licznych samolotów udostępnianych turystom przez lokalne linie lotnicze. Samoloty te jeszcze do 2010 roku spadały z nieba niczym komary w pobliżu elektrofumigatora owadobójczego, czyli z częstotliwością  jeden na dwa lata. Po ostatnim wypadku w 2010 roku rząd peruwiański w obawie o utratę dobrego imienia swoich lotników wprowadził kontrole, uziemił 39 z 48 latających nad Nazca samolotów i wymusił na liniach lotniczych ich generalne remonty lub zakup nowych, wprowadził obowiązek okresowych przeglądów, obecności drugiego pilota na pokładzie itp. Tyle teorii, w praktyce wiemy na pewno że ceny biletów wzrosły dwukrotnie, podobno jest też bezpieczniej i nikt od tego czasu życia nie stracił. 

Z doniesień na forach internetowych oraz relacji naszych dzielnych byłych współtowarzyszy podróży wiedzieliśmy, że nawet jeśli nie spadniemy, to i tak należy przygotować się na najgorsze, w postaci bardzo trzęsącego lotu i powodowanych nim mdłości. Nasi dzielni byli mówili nawet, że w porównaniu z lotem nad Nazca łazik piaskowy, którym jeździliśmy po huacachińskich wydmach, to bułeczka z masłem. 

Wsiadając na pokład niewiele większej od nas samych, sześcioosobowej Cessny…

…mieliśmy więc głowy i żołądki pełne obaw. Okazało się jednak, że cały lot był jak bułka z masłem w porównaniu z jazdą po wydmach! Nasze nerki udały się na chill-out, a żołądek zaczął domagać się jedzenia, gdyż przezornie zjedliśmy minimalne śniadania. Słowem – luzik.  Lot przebiegał pomyślnie aż do samego lądowania, czego domyśliliście się zapewne z faktu, iż ten post powstał :-)

Tyle tytułem wstępu organizacyjnego, przejdźmy teraz do meritum, czyli do linii. Na początek trochę nastrojowej muzyki…

Jedna z teorii opisująca linie Nazca widzi w ich powstaniu ingerencję obcej cywilizacji. W końcu linie widoczne są jedynie z góry, po co więc prymitywna cywilizacja Nazca (200 r. p.n.e. – 600 r. n.e.) miała by sobie zadawać tyle trudu aby je budować? Teoria ta mówi, że ogromne kształty geometryczne (trójkąty i linie proste) to w rzeczywistości lądowiska dla statków kosmicznych…

…wiozących na pokładzie przedstawicieli obcej cywilizacji…

Jednak teoria mówiąca o tym, że linie zostały namalowane przez lub dla obcych, oprócz tego że jest bardzo sexy, ma również swoje słabe strony. Naukowcy zauważają na przykład, że linie w kształcie zwierząt są widoczne, ale tylko z niewielkiej wysokości (ok. 100 metrów), potem stają się całkowicie niezauważalne. Obcy musieliby więc podlecieć bardzo blisko, aby nacieszyć swoje oczy (lub inny organ służący im do patrzenia) widokiem kondora...

My również mieliśmy  problemy z rozróżnieniem poszczególnych figur na pierwszy rzut oka. Drugi pilot wskazywał je mówiąc na przykład – o jest tam, tuż nad białą linią. Eeee….

Ale po paru minutach, kiedy już przyzwyczailiśmy się do tego, że linii nie jest kilka, a kilkaset, udało się nam wypatrzyć wszystkie figury które mieliśmy zobaczyć. 

Opracowaliśmy więc własną, retailową teorię, kontestującą wątpliwości rzekomych naukowców. A może figury zwierząt służyły jako poziome szyldy reklamowe mające skusić lądujących obcych do zakupu określonych produktów? Chcesz pan, panie obcy, małpę? 

Zapraszamy do nas!

A może kolibra? 

Tutaj najlepsze kolibry, tłuste!

A tuż obok stoisko dla obcych-ekscentryków. Może pajączka w cieście?

Nie? To może wieloryba?

No właśnie, nasza teoria też ma słabe punkty, gdyż Nazca leży ok. 30 kilometrów od oceanu i raczej wielorybów nie ma tu za wiele. Ale od czego w końcu byli nomadowie, prawda?

Większość naukowców uważa jednak, iż linie te nie zostały przygotowane dla obcej cywilizacji, lecz służyły obrzędom religijnym. Ignoranci! Płaskowyż Nazca jest jednym z najsuchszych miejsc na ziemi i modlitwy odczyniane przez kapłanów kultury Nazca polegały głównie na zaklinaniu deszczu. Wśród wielu lokalnych kultur taniec deszczu zakładał ruchy po liniach prostych i stąd teoria głosząca, że temu właśnie służyły ogromne figury geometryczne (najdłuższa linia prosta ma aż 14 kilometrów długości!) – wyznaczaniu kierunku tańców deszczu. Figury zwierząt natomiast powstały jako swego rodzaju dekoracje. Prawda że nasza teoria kosmicznego centrum handlowego bardziej logiczna?

Nie zależnie od tego dlaczego powstały, linie robią ogromne wrażenie. Czy warte wydania 90 dolarów na bilet lotniczy (plus 10 dolarów opłaty lotniskowej)? Zdania są podzielone. Dla tych, którzy nie chcą płacić słono za bilet umieszczono tu wieże widokowe, z których co prawda co nieco widać…

… jednak nie można z nich podziwiać widoków na cały płaskowyż i otaczające go góry, które są nie mniej widowiskowe niż same linie…




Po szczęśliwym lądowaniu czekał na nas jeszcze jeden dzień w miejscowości Nazca...
...który spędziliśmy na przygotowaniach do życia po powrocie. Właśnie dobiega końca ósma godzina siedzenia na tyłku przy komputerze (w oczekiwaniu na nocny autobus do Cusco), jeszcze tylko szesnaście godzin nadgodzin (w autobusie) i będziemy w wysokich górach Peru, czyli w miejscu, które wygląda jak to Peru, które sobie wyobrażaliśmy.


3 komentarze:

  1. Dzień dobry z Polski! Wasze relacje są niesamowite, od bardzo poetyckich, po dramatyczne, a wręcz sensacyjne! A ta dbałość o odpowiedni nastrój .... ech! Wy, to Wy, ale jak to będzie z Waszymi wiernymi czytelnikami, kiedy powrócicie na Ojczyzny łono?! Nie, tego nie możecie nam zrobić!!! A tak poważnie, to podziwiam Waszą perfekcję w przygotowaniu do wielkiej wyprawy, bowiem o tajemniczych liniach niewiele osób wiedziało! Pozdrawiamy gorąco i czekamy na dalsze relacje!GA z rodziną

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, do diaska, czemu nie ma kolejnych wpisów? Już od 6 dni cisza. Jak tam Maczu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Operacja "Skuteczny powrót do pracy" - etap 2: Efektywne dotrzymywanie deadline'ów i proaktywne podejście do reprymendy. Dwa nowe posty dodane.

      Usuń