…jak się jednak okazało, byliśmy wtedy na 4.850 m. n.p.m., więc się nie liczy! Na zdobycie pięciu tysięcy musimy zaczekać do następnej wyprawy (Nepal? :-) ).
Mimo jednak stupięćdziesięciometrowego niedociągnięcia, miejsce podziwiania wschodu słońca było całkowicie wyjątkowe. Trafiliśmy bowiem do Solar de Manana – skupiska gejzerów i szczelin wypełnionych gorącym błotem…
Kiedy słońce już całkiem pojawiło się na niebie, zmarznięci na kość pojechaliśmy dalej, w miejsce idealnie dopasowane do naszych potrzeb, czyli do gorących źródeł Termas de Polques (4.400 m. n.p.m) :-)
Pół godziny w gorącej wodzie (38st!) wystarczyło abyśmy się trochę rozmrozili i mogli pojechać do zielonej laguny, czyli laguna Verde, która swój kolor zawdzięcza arsenowi, ołowiowi i miedzi, które w niej występują. Oprócz barwy, pierwiastki te sprawiają, że laguna nie zamarza nawet w temperaturze minus 20 stopni. Farciara! ;-)
Z zielonej laguny udaliśmy się do najbardziej malowniczo położonego przejścia granicznego…
…gdzie pożegnaliśmy Jamesa, Toni, Rosę i Petera, którzy udawali się w dalszą drogę do Chile, sami zmieniliśmy jeepa (ale nie ścieżkę dźwiękową!) i wróciliśmy do Uyuni, po drodze wpadając jeszcze do Valles de Rocas…
Następnego ranka, skoro świt, zebraliśmy się na lot, tak aby być na lotnisku, zgodnie z instrukcją, godzinę przed planowanym odlotem…
O 8:30, dwadzieścia minut przed planowanym startem w końcu pojawił się ktoś z obsługi linii TAM, poinformował nas, że samolot, którym mamy lecieć uległ awarii i że nie wiadomo czy i w ogóle polecimy do La Paz. Wizja jazdy nocnym autobusem zaczynała nas dopadać, kiedy obsługa TAM przekazała nam, że polecimy innym samolotem linii Amaszonas. W ciągu trzech godzin oczekiwania na odlot mieliśmy okazję podziwiać prace budowlane na lotnisku, które dopiero powstaje…
…jednak wszystko zakończyło się szczęśliwie i w piątek, w samo południe, wylądowaliśmy w La Paz.
Ostatnie półtora dnia spędziliśmy na poszukiwaniach tych idealnych pamiątek, które już wkrótce, razem z nami, rozpoczną dwudniową podróż do Polski! Na targu czarownic dominowały płody lam…
…które Boliwijczycy zakopują w swoich ogródkach, aby przynosiły szczęście gospodarzom domu. Co ciekawe, przydomowe płody posiada ok. 90% mieszkańców Boliwii, a niektórzy budowlańcy odmawiają pracy przy budowie domu, jeśli przy fundamentach nie zakopano lamiego płodu..
I… to była już ostatnia ciekawostka, jakiej dowiecie się z naszego bloga! Przynajmniej jeśli chodzi o tę podróż, gdyż może kiedyś będą kolejne :-) Po 223 dniach w podróży, podczas której odwiedziliśmy 13 krajów na trzech kontynentach, jesteśmy już spakowani i jutro o 6:20 rozpoczynamy z lotniska El Alto podróż powrotną do kraju. Mamy nadzieję, że pierogi już na nas czekają! ;-)
Na koniec piosenki sentymentalne, wyciskacze łez a'propos.
Od M.:
Od M.:
I od B:
Do zobaczenia w Ojczyźnie! :-)