niedziela, 9 września 2012

Trzy kolory: Czerwony


Drugi dzień naszej wyprawy po boliwijskich wyżynach rozpoczęliśmy od lekkiego zaspania, za co zostaliśmy srogo skarceni przez Javiera – kierowcę agencji Cordillera. W nagrodę zaaplikował nam dawkę śmiertelną lokalnych przebojów, z których najbardziej znany, słyszany średnio pięć razy dziennie przez ostatni miesiąc, to ten…

…ale były również hity opowiadające o tym jak Hiszpania i Europa wyzyskuje górników z Potosi.

Nie zważając zbytnio na ścieżkę dźwiękową przemierzaliśmy dziesiątki kilometrów...

…podziwiając kolejne odsłony Altiplanow postaci wulkanów…

…pustyni…

…czy przedziwnej roślinności…

…aż dotarliśmy do pierwszej z wielu lagun zaplanowanych na dzień drugi…

Po kolejnych kilkudziesięciu minutach jazdy dotarliśmy do kolejnej z lagun, zjedliśmy lunch…
...pozachwycaliśmy się widokami...


...i już trzeba było jechać dalej, gdyż czekały na nas kolejne atrakcje.

Warto wspomnieć, że dzień rozpoczęliśmy na wysokości ok. 3.700 m. n.p.m., a Laguna Hedionda, kolejny punkt naszego objazdu, czekała na nas na 4.100 m. n.p.m. 




Laguna Hedionda znana jest przede wszystkim z flamingów, które na szczęście mają zakaz latania...

...dlatego łatwo je sfotografować...

Kiedy już sfotografowaliśmy każdego flaminga w co najmniej trzech ujęciach, wspięliśmy się jeszcze wyżej, po drodze odhaczając kolejną lagunkę...

...żeby na wysokości 4.400 m. n.p.m. zobaczyć kamienne drzewo - boliwijskiego brata bliźniaka warszawskiego pomnika Chopina...
Następnie wjechaliśmy do Parku Narodowego Reserva Nacional de Fauna Andina Eduardo Avaroa (tak, tak, wcześniej oglądane miejsca nie zasłużyły sobie na to aby objąć je statusem parku narodowego…) żeby podziwiać główną atrakcję tego dnia – Lagunę Colorada.

Laguna Colorada swój intensywnie czerwony kolor zawdzięcza żyjącym w niej algom, które są przysmakiem licznych flamingów.



Z Laguny Colorada Javier przewiózł nas do naszej drugiej noclegowni, tym razem dużo bardziej spartańskiej. Założyliśmy na siebie wszystkie ubrania, wskoczyliśmy do śpiworów i w temperaturze ok. 7 stopni zapadliśmy w krótki sen. Krótki, bo następnego dnia pobudka nastąpiła już o 4:30…

0 komentarzy:

Prześlij komentarz

Prześlij komentarz