Niestety ja (B.) jednak latać nie potrafię.
Przekonałem się o tym dość boleśnie w trakcie drugiego dnia pobytu w Luang
Prabang, kiedy spotkałem się przedwcześnie z taflą wody, w kompleksie
wodospadów położonym półtorej godziny drogi łodzią na południe od miasta.
Miast,
jak laotańscy chłopcy, pofrunąć niczym
motyl na linie zwisającej z drzewa i zakończyć mój lot efektownym piruetem, z
gracją wielkiego białego słonia runąłem w dół.
Trzeba Wam bowiem wiedzieć, iż w przyrodzie nie występują
jedynie dwa rodzaje słoni – afrykański i azjatycki. Podczas naszego pobyty w
Azji spotkaliśmy bowiem licznych przedstawicieli trzeciego gatunku – wielkiego
białego słonia północnoatlantyckiego - do którego, jak się boleśnie okazało,
również ja się zaliczam.
Największy okaz spotkaliśmy w drodze z Chiang Mai do
Luang Prabang. Miał dwa metry i trzynaście centymetrów wysokości i niskim basem
oznajmił, iż pochodzi z Kalifornii. Swoją obecnością w przydrożnym barze
wzbudził taką wesołość jednego z członków obsługi, że prawie doprowadził go do
łez radości J
Nie, nie - to nie on:) to jedna z dziwnych postaci, które znajdują się na terenie Watu Rong Khun w Chiang Rai, gdzie wstąpiliśmy po drodze...
Zanim jednak wielki biały słoń północnoatlantycki uderzył o powierzchnię wody, jego szczęka uderzyła o deski mostu, na którym znalazł się chwilę wcześniej. Mówiąc, że zobaczył najprawdopodobniej najwspanialszy na świecie wodospad, to tak jakby nic nie powiedzieć…
Nie, nie - to nie on:) to jedna z dziwnych postaci, które znajdują się na terenie Watu Rong Khun w Chiang Rai, gdzie wstąpiliśmy po drodze...
Zanim jednak wielki biały słoń północnoatlantycki uderzył o powierzchnię wody, jego szczęka uderzyła o deski mostu, na którym znalazł się chwilę wcześniej. Mówiąc, że zobaczył najprawdopodobniej najwspanialszy na świecie wodospad, to tak jakby nic nie powiedzieć…
Już sama podróż do wodospadu zapierała dech w piersiach. Roślinność porastająca zbocza wzgórz wpadających do Mekongu jest przebogata i soczyście zielona, nietknięta ludzką ręką podobnie jak 85% terytorium Laosu. Słoń zobaczył dżunglę i zakochał się…
Szczęka opadała słoniowi już wcześniej i opada nadal
bezustannie. Laos zapiera dech w piersiach na każdym kroku, czy to maleńkim watem ukrytym pośród kwiatów kwitnących
dziesiątkami kolorów, lśniącym w blasku zachodzącego słońca…
…czy zachodem słońca złocącym wody Mekongu…
…czy cieniem wielkiej góry, która nagle pojawia się za
zakrętem drogi z Luang Prabang do Vangvieng i sprawia, że wielki
północnoatlantycki słoń, z właściwą sobie gracją, narażając życie swoje i
współtowarzyszy podróży, rzuca się do okna autobusu i robi zdjęcia, które w
jednej dziesiątej nie oddają piękna tego, co zobaczył...