czwartek, 2 lutego 2012

Pora sucha

Planując naszą podróż wzięliśmy pod uwagę wszystkie najdrobniejsze szczegóły (to jest wersja oficjalna :) ). Jednym z kryteriów wyboru trasy był klimat i pogoda jaką możemy spotkać na naszej drodze. Dlatego też zaczęliśmy od Azji, gdzie mamy w tej chwili porę suchą...


Ulewny opad przyszedł znienacka i uziemił nas na dobre 40 minut w kiosku z aparatami fotograficznymi, gdzie w ciągu sekundy pojawiło się kilku sprzedawców parasolek i peleryn przeciwdeszczowych. Padało jednak tak mocno, że potrzebowalibyśmy amfibii, żeby opuścić nasz kiosk. Upływające minuty spędzaliśmy na podziwianiu widoku Wielkiego Pałacu...

Jak się w końcu okazało, opad uniemożliwił nam obejrzenie głównej atrakcji turystycznej Bangkoku, gdyż potrzeba na to 3 - 5 godzin (nazwa Wielki Pałac jest zatem w pełni uzasadniona), zajrzeliśmy więc tylko na chwilę do środka...






















... a następnie postanowiliśmy się posilić na pobliskim targowisku, gdzie lokalni kupcy oferują swoje najlepsze rarytasy...










































Nasz wybór padł na krewetki w wiórkach kokosowych. Robiliśmy takie w domu i smakują... podobnie :)




















Posileni, udaliśmy się w dalszą drogę. Przyświecał nam cel realizacji funkcji turystycznej, dlatego niezrażeni brakiem sukcesu w zwiedzaniu Wielkiego Pałacu, w blasku ponownie świecącego słońca, udaliśmy się do najbliższej atrakcji turystycznej. I też było zajebiście :) Już na wstępie wiadomo było, że znaleźliśmy się w innym świecie. Powitała nas bajkowa postać z kamienia...

































...która zaprosiła nas do kompleksu buddyjskich świątyni Wat Phra Chettuphon Wimon Mangkhalaram Ratchaworamahawihan.. Hmm... zwanych dla ułatienia Wat Pho.



W Wat Pho znajdują się dziesiątki, jeśli nie setki posągów Buddy. Od całkiem małych, siedzących grzecznie w rzędach...
































... poprzez całkiem pokaźne posągi...

































...aż do największego Buddy w mieście :)

































Półleżący Budda (Reclining Buddha) mierzy 15 metrów wysokości, 43 metry długości i jest z pewnością największym Buddą jakiego kiedykolwiek widzieliśmy :)






















Nieco zmęczeni ciągłym widokiem posągów Buddy, udaliśmy się na drugą stronę rzeki, w celu obejrzenia kolejnej świątyni, tym razem w nieco innym klimacie. Co prawda na starcie powitał nas kolejny Budda, nazwany przez nas McBuddą...

































...to dalej było już całkiem inaczej niż w Wat Pho. Były postaci z wyglądu przypominające słonie... ;-)


























... piękne budowle...

... oraz dwa wysokie monumenty, na które się wspięliśmy...

































...żeby zobaczyć wspaniałą panoramę Bangkoku...










...oraz buddyjskich mnichów, którzy jak się okazało, wbrew temu co próbuje nam wmówić kinematografia azjatycka, nie tylko nie komunikują się ze sobą w myślach, tylko używają do tego celu smartfonów i to od małego...















































... ale także nie fruwają między budynkami lekko niczym piórka, a mozolnie gramolą się po schodach, kurczowo trzymając się poręczy, jak każdy przypadkowy turysta!

































Tym szokującym odkryciem zakończyliśmy zwiedzania Bangkoku dzień drugi. Po drodze do hostelu wpadliśmy jeszcze na Soi Rambutri po coś do jedzenia. Dwie porcje Pad Thai (pyszne!) i dwa półlitrowe świeżo wyciskane soki z pomarańczy (przepyszne!!) kosztowały nas 15 złotych... Zbieramy siły na Wielki Pałac - już jutro!




4 komentarze:

  1. Zdjęcie z monkiem grubaskiem zajebiste!
    To pisałam ja, Monika.
    Wasz najwierniejszy czytelnik :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Weźcie tego McBuddę ze sobą jako towarzysza podróży a na koniec przywieźcie go do Polski. Jest taki sweetaśny :-)

    Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  3. @kaktusibambusi: Zdjęcia monków są z dedykacją dla Ciebie, więc spodziewaj się więcej:) na koniec rozpiszemy głosowanie na najfajniejszego monka:)

    OdpowiedzUsuń
  4. @Adriano: obawiam się, że może nie przejść przez odprawę celną:)

    OdpowiedzUsuń