Jednym z przystanków jakie zrobiliśmy sobie w czasie odwiedzania kolejnych pagod w Bagan był przystanek w pagodzie Ananda Pahto, gdzie Dżawor miał misję do spełnienia – przekazanie listu od koleżanki z pracy, która niedawno wróciła z Birmy. List zaadresowany był do Aye Aye - kobiety, która swą gościnnością i uprzejmością zdobyła serce owej koleżanki i na długo zapadła jej w pamięć. Dzięki miejscowym szybko odnaleźliśmy Aye Aye, która zaskoczona listem przyniesionym przez pięć bladych twarzy, zaprosiła nas na kolację (podkreślając, że to ONA nas zaprasza). Po kilku minutach spierania się uznaliśmy, że nie wypada już dłużej odmawiać i zgodziliśmy się na wspólną kolację o 19.00. Zmordowani, obolali i wygłodniali spotkaliśmy się z Aye Aye, która przyszła do naszego hotelu, aby następnie zaprowadzić nas do jednej z restauracji prowadzonej przez swoich przyjaciół. Na powitanie każdy z nas otrzymał podarunek – małą ręcznie malowaną szkatułkę.
Warto wspomnieć, że zgodnie ze słowami Aye Aye przygotowanie jednej szkatułki od zera, ze względu na sposób lakierowania, który czyni ją ognio i wodoodporną, trwa osiem miesięcy…!
Zostaliśmy zaprowadzeni do zaprzyjaźnionej restauracji, gdzie w ciągu liku chwil pojawiło się kilkanaście miseczek z miejscowymi przysmakami.
Po tym jak łapczywie zaspokoiliśmy głód, Aye Aye – jak się okazało również przedsiębiorcza business woman :) wzięła szybką lekcję polskiego pytając nas o wyrażenia przydatne przy sprzedawaniu pamiątek polskim turystom (którzy jak się okazało przybywają coraz liczniej do Birmy): „dobra cena”, „dobra jakość”, „jak się masz”, „dzień dobry”, „do widzenia” oraz liczebniki (skrzętnie zapisując wymowę w swoich szlaczkach-robaczkach :) ).
Następnie opowiedziała nam nieco o swoim życiu, co bardzo nas wszystkich poruszyło… Ma 48 lat, pięcioro dzieci i mieszka w klasztorze, gdzie zamieszkała po tym jak została wysiedlona. Rząd birmański, chcąc uczynić z dzielnicy Old Bagan (gdzie urodziła się Aye Aye) miejsce przeznaczone dla turystów w 1990 roku, zmusił wszystkich mieszkańców (10 tysięcy rodzin) do przeprowadzenia się do New Bagan – miejsca, gdzie nie było nie tylko absolutnie żadnej infrastruktury, ale też drzew, które chroniłyby przed palącym słońcem. Wysiedleńcy mieli siedem dni na przeprowadzenie się do nowego miejsca. Wojsko podczas akcji wywózki wrzucało ich rzeczy do samochodów, niejednokrotnie niszcząc dobytek całego ich życia…
Mąż Aye Aye zmarł po ciężkiej chorobie. Przed chorobą codziennie wrzucał do skarbonki pieniądze, aby uzbierać na dom i zapewnić przyszłość dzieciom. Kiedy zachorował, Aye Aye zmuszona była codziennie brać pieniądze ze skarbonki aby wykupić przepisane leki. Dokładnie po dwóch tygodniach, kiedy pieniądze się skończyły, mąż Aye Aye zmarł.
Obecnie Aye Aye zajmuje się sprzedażą ręcznie wykonanych szkatułek. Poza sezonem chodzi po domach, zbiera pranie i pierze je w rzece. Mówi, że często jest jej ciężko, ręce ją bolą, a proszek wyżera skórę..
W drodze do restauracji Aye Aye pokazała nam miejsce, gdzie jest jej działka, na której będzie budować dom z bambusa. Zapewniła nas, że następnym razem jak przyjedziemy nie będziemy musieli spać w hotelu, bo ona nas wszystkich przenocuje i będzie dla nas gotować…
Chwilę później dowiadujemy się, że rachunek za kolację został już uregulowany przez Aye Aye (łącznie za sześć osób)… Kobieta przez długi czas nie dała się przekonać, że nie możemy na to pozwolić . Dopiero w drodze powrotnej udało nam się zwrócić pieniądze delikatnie (aby jej nie urazić) przekonując ją, że bardzo nam na tym zależy i chcemy, żeby jak najszybciej wybudowała swój upragniony dom…
0 komentarzy:
Prześlij komentarz