środa, 1 lutego 2012

O ekwipunku


Udało się! Po tygodniach przygotowań wyruszyliśmy w podróż naszego życia! Trasę naszej siedmiomiesięcznej wyprawy z grubsza poznaliście z poprzedniego wpisu, a naszymi wrażeniami i doświadczeniami z konkretnych miejsc będziemy dzielili się, jak tylko znajdziemy czas na ich spisanie oraz dostęp do Internetu, umożliwiający ich opublikowanie. Tak jak w przypadku tego posta, może to się dziać z małym poślizgiem :)

Pierwszym etapem naszej podróży jest Bangkok, stolica Tajlandii, w której jak podaje nasz przewodnik Lonely Planet mieszka siedem i pół miliona ludzi. Jest to więc, w porównaniu z odwiedzonym w ubiegłym roku Istambułem, całkiem mała, przytulna mieścina :) Ten wpis powstaje na pokładzie samolotu, który wiezie nas z Singapuru do Bangkoku właśnie.

Zanim jednak znaleźliśmy się w tym zacnym choć niezbyt obszernym Air Busie A 320 (całkowicie nie wytrzymuje porównania z rejsowym samolotem Singapour Airlines relacji London – Singapur – gorąco polecamy!), musieliśmy przygotować się do wyjazdu - zarówno psychicznie, jak i fizycznie. W ramach przygotowań fizycznych, odbyliśmy wielogodzinny marszobieg po sklepach, którego celem drugorzędnym było skompletowanie ekwipunku wyjazdowego. Na trasie naszego marszobiegu odwiedziliśmy pięć centrów handlowych, dwa outlety oraz trzy specjalistyczne sklepy podróżnika. Po kilku weekendach treningów nasze mięśnie ud oraz łydek są w pełni przygotowane do przemierzania niezliczonych kilometrów szlaków turystycznych Azji – jakiej? – Południowo-Wschodniej :)

Marszobieg sklepowy miał również w sobie element treningu mentalnego. Po wielogodzinnym użeraniu się z obsługą sklepów sieciowych, nasza cierpliwość osiągnęła poziom dostępny jedynie mnichom buddyjskim. Dodatkowo, po pięciu weekendach spędzonych na zakupach, stwierdziliśmy, że raczej nic gorszego nie spotka nas podczas podróży i po tej kilkutygodniowej udręce nie mamy już odwrotu i musimy jechać :)

Lista rzeczy, które ze sobą zabraliśmy zajmuje jedną modną i praktyczną tabelę w pliku Excel, jednak nie będziemy Was zanudzać takimi szczegółami. Poniżej obraz wart tysiąca słów, a w zasadzie dwa obrazy, warte słów dwa tysiące :)

Dla niej...



i dla niego...



Na podłodze wygląda na dużo rzeczy, które w sumie niewiele ważą - nic bardziej mylnego! Ważą z każdym krokiem coraz więcej ;)


0 komentarzy:

Prześlij komentarz

Prześlij komentarz