Pierwsze zadanie jakie przed nami postawila Birma, to wymiana pieniedzy na tutejsze kyaty.
- Czesc, jestesmy turystami z Polski, chcielismy wymienic pieniadze - zagadnelismy
- Prosze, prosze, 300 dolarow na jeden paszport - odpowiedziala urocza pani w turkusowym stroju, pracownica banku w Rangoon.
Przed przylotem do Birmy dowiedzielismy sie, ze trzeba przywiezc nowe, niepogniecone dolary (w tym miejscu pozdrowienia dla Alicji!), naljepiej w banknotach 100 dolarowych, zeby uzyskac jak najlepszy kurs wymiany. I faktycznie - kurs za banknot 100 dolarowy wynosil 815 kyatow za dolara, za banknot 50 dolarowy - 795, za banknoty 20,10 i 5 dolarowe - 775, a za jednodolarowki birmanski bank placil jedyni 755 kyatow. Z duma zaprezentowalismy nasze nowe, blyszczace, wyprasowane banknoty studolarowe.
- Przykro mi, ale tego nie moge przyjac - powiedziala pani z szerokim usmiechem na twarzy oddajac mi pierwsza studolarowke - O tutaj, jest zagiecie - wskazala.
Zanim zdazylismy sie otrzasnac ze zdziwienia pani oddala dwie kolejne.
- Te tutaj maja numer seryjny zaczynajacy sie od CB. Ich tez nie moge przyjac - powiedziala. Trzy pozostale przekazala swojemu koledze.
- Ale co jest nie tak z tymi banknotami? - spytalismy
- Maja numer zaczynajacy sie od CB. - odpowiedziala pani
- Ale co to oznacza?
- To oznacza, ze nie moge ich przyjac. - powiedziala pani nadal sie usmiechajac.
Zaniemowilismy, a nasze szczeki opadly jeszcze nizej, kiedy starszy kolega pani w turkusowym wrocil do nas z czwartym banknotem.
- Przykro mi, ale tego nie moge przyjac. Widzi pan, ma linie na twarzy - powiedzial wskazujac na papierowa blizne na twarzy amerykanskiego prezydenta....
Tak. Birma jest inna niz wszystko inne co do tej pory widzielismy. Ale oprocz absurdalnych zasad panujacych w panstwowym banku, jest tez cale mnostwo pozytywnych niespodzianek. Pieniadze wymienilismy w naszym hostelu, po troszeczke gorszym kursie, ale nikt nie narzekal na literki w numerach banknotow. Spotkalismy przemilym ludzi, ktorzy pomogli nam w zorganizowaniu dalszej podrozy - zarezerwowali dla nas autobus (zaskakujaco komfortowy) i zadzwonili do E.T. Hotel w Mandalay, zeby zarezerwowac dla nas pokoje. Z tegoz hotelu pozdrawiamy Was goraco Drodzy Czytelnicy i idziemy spac, bo autobus byl komfortowy, ale drogi jednak troche gorsze niz u nas. Tak, to jest mozliwe ;-)
PS. Polskie literki zostaly w Tajlandii, nie przeszly przez odprawe paszportowa...
ja przyjme te z CB w kazdej ilosci, euro tez :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, możemy również ponegocjować kurs a nie oglądać się na NBP :)
OdpowiedzUsuńPS. W Birmie mają ESPN i pokazują Premier Ship na żywo (obejrzeliśmy końcówkę Chelsea - MU)! Ale na ulicach widziałem tylko chłopaków w koszulkach Barcy i Realu, ciekawe, prawda? :)