1. Bohaterem narodowym Filipińczyków nie jest bokserski mistrz
świata sześciu kategorii wagowych Manny Pacquiao…
…a Jose Rizal, poeta, który walczył o niepodległość Filipin
w XIX wieku…
A że walczył słowem, to skończył marnie, bo rozstrzelany przez Hiszpanów. Sądząc po bitności Filipińczyków (ponoć można zginąć w bójce
po wybraniu niewłaściwej pieśni w karaoke…), Manny Pacquiao może go wkrótce zastąpić.
2. Filipińczycy, oprócz tego że lubią bójki i karaoke, kochają
też Boga Wszechmogącego, którego często goszczą pod strzechą...
3. Filipińczycy przemieszczając się z miejsca na miejsce za
pomocą jeepney’ów, czyli amerykańskich jeepów z czasów drugiej wojny światowej
przerobionych na mini-autobusy…
…lub za pomocą tricycli, czyli trójkołowych motocykli z
doklejoną ćwiartką małego fiata…
4. Filipińczycy lubią mięso, szczególnie wieprzowe. Ale i
cielakiem nie pogardzą…
5. Na Filipinach widać ogromne wpływy hiszpańskie. Przejawiają
się one w budynkach kolonialnych…
…oraz permanentnej sjeście w jakiej znajdują się Filipinos,
którzy niczym się nie przejmują…
6. Poza hiszpańskimi budowlami, architektura miasta Manili,
usianego rozwalającymi się chatami oraz wielkimi 30, 40-piętrowymi apartamentowcami,
cóż, nie powala…
Spotkać tu za to można wiele egzotycznych zwierząt…
Porównując z Wietnamem – It’s more fun in Phillippines!
Jeśli tylko pogoda się poprawi, powinno być bosko!